Łonczyński Wincenty
Wincenty Łonczyński, ( ur. przed 1900 – zm. po 1939), działał w okresie międzywojennym jako jeden z wielu objazdowych prelegentów wygłaszających odczyty połączone z pokazami na temat magnetyzmu, sugestii, telepatii, hipnozy, spirytyzmu, mediumizmu itp. Używał pseudonimu Homard. Niektóre publikacje podają nazwisko w pisowni „Łączyński”.
O dzieciństwie i młodości Wincentego Łonczyńskiego trudno znaleźć jakiekolwiek informacje. Po I wojnie światowej, jako młody człowiek – utrzymywał bowiem, że jest studentem „wyższego wydziału naukowego” – zaczął dawać pokazy i wygłaszać prelekcje najczęściej na temat okultyzmu, ale nie stronił też od tematów psychologicznych, np. kłamstwa, miłości małżeńskiej itp. Równocześnie zastrzegał, że omawiane zagadnienia przedstawia z punku widzenia nauki i „stoi na gruncie chrześcijańskim”. Najczęściej przedstawiał się jako psycholog mediumista, członek „paru Towarzystw Naukowych w Warszawie”. W późniejszych latach jego nazwisko bywało też opatrywane tytułem doktora lub profesora.
Na pierwszych pokazach, np. 17 czerwca 1920 r. w sali płockiego Teatru Miejskiego, omawiał i demonstrował działanie sugestii i hipnozy. Do eksperymentów tych wykorzystywał nie tylko media, ale także ochotników spośród publiczności („Kurier Płocki” 1920: 4.). Następnie odwiedził inne miasta (m. in. Włocławek) i znowu przyjechał do Płocka (24–25.06.1922 r.), gdzie tym razem otrzymał skromniejszą salę Towarzystwa Rolniczego. W tym czasie udało mu się też prawdopodobnie pozyskać zdobywającego coraz większą sławę ekstrasensa występującego pod pseudonimem Rom Romano. Wkrótce jednak Rom Romano przyćmił go szeregiem własnych pokazów i od 1923 r. ich drogi się rozeszły. Nie jest też wykluczone, że Łonczyński jedynie korzystał z wspólnego zdjęcia, by przyciągnąć uwagę publiczności. Innym medium, którym Homard również się afiszował był Crewe.
Mimo dość intensywnej działalności Łonczyński nie mógł zapewne uzyskać dostatecznych środków do życia, ponieważ zaczął prowadzić nielegalną gorzelnię. 31 października 1922 r. wytoczono mu więc proces przed sądem okręgowym w Warszawie, a jego obrona była tak niestandardowa, że gazety nie mogły pominąć jej milczeniem. Twierdził bowiem, iż duchy które wywołuje za pomocą magii, nakazały mu produkcję perfum. A ponieważ nie mógł dostać koniecznego do tego spirytusu, zaczął go produkować. Sąd skazał Łonczyńskiego i jego dwóch współpracowników, Piotra Kacprzaka oraz Szmula Celnikiera, na trzy miesiące więzienia, lecz na mocy dekretu o amnestii karę im darowano („Nowiny Codzienne” 1922: 7). Prasa natomiast okazała się mniej tolerancyjna i wspominając po kilku latach ów niechlubny epizod, podawała, że zakończył się on „zasłużonym wypoczynkiem w ścisłym odosobnieniu i pod należytą opieką w zakratowanym lokalu” (Wójcicki 1925: 24)
Łonczyński tymczasem wyruszył na Kujawy oraz do Wielkopolski. Odwiedził wówczas m. in. Bydgoszcz, Gniezno i Ostrów Wielkopolski, gdzie 17 i 18 marca 1923 r. w sali Domu Katolickiego wygłosił dwie prelekcje wzbogacone „doświadczeniami z dziedziny psychologii i nauk «tajemnych»”. W „Orędowniku Ostrowskim” ukazała się wtedy bardzo przychylna relacja informująca, iż Łonczyński „nie ma żadnych pretensji, jak wielu innych współczesnych okultystów, do ukazywania w swych doświadczeniach jakichś cudowności”, niemniej jego odczyty „są bardzo interesujące i pouczające, a doświadczenia psychologiczne wprost fascynujące” („Orędownik Ostrowski” 1923: 1). Podobny tekst ukazywał się później niemal we wszystkich gazetach, jeśli zapowiadały one jego występy, był więc prawdopodobnie ukrytą autoreklamą.
Następnie udał się Łonczyński m. in. do Starogardu, Wejherowa i Kościerzyny. Pod koniec października był już jednak w Tucholi i tam na prośbę jednego z mieszkańców nawiedzonego domu próbował przeprowadzić egzorcyzmy, lecz bez rezultatów („Słowo Pomorskie” 1923: 5). Powrócił zatem do odczytów, które dał m. in. 8 i 9 grudnia w Koźminie, w Hotelu pod Zamkiem.
Z początkiem następnego roku Łonczyński znalazł się w Warszawie, by przez dwa kolejne wieczory prezentować w Muzeum Przemysłu i Rolnictwa odczyt z pokazami Co człowiek dobrej woli powinien wiedzieć o naukach „tajemnych” (19–20.01.1924 r.). Wkrótce jednak wyjechał m. in. do Grodziska Wielkopolskiego (15–16.03,1924 r.), lecz niebawem wrócił i znowu dał odczyt w Muzeum Przemysłu i Rolnictwa (15.04.1924 r.), po czym wyjechał m. in. do Szamotuł (14–15.06.1924 r.) i do Kartuz (15–16.07.1924 r.).
W Warszawie tymczasem zaczęto przyjmować go coraz chłodniej, a o jego występach pisano w najlepszym razie lakonicznie i informacyjnie. Bolesław Wójcicki – martynista związany z Czesławem Czyńskim – rok później wspominał: „Smalone duby i brednie, jakie na owych odczytach wypowiadał, spowodowały wówczas nie tylko głośne uwagi ze strony publiczności, ale i opuszczanie sali przed końcem tych budujących rewelacji” (1925: 24).
Po tej porażce Łonczyński zaczął „grasować w Wielkopolsce, urządzając tam różne pokazy i prelekcje i zdobywając prócz gotówki rozmaite humorystyczne «zaświadczenia» dawane na odczepnego” (Wójcicki 1925: 24). Spróbował też swoich możliwości jako wynalazca, bowiem 4 września 1924 r. zgłosił do Urzędu Patentowego „autograf do badań psychologicznych”. Przyrząd ten został zarejestrowany 3 października tegoż roku, a następnie w 1928 r. przedłużono jego ochronę na okres dwóch lat.
Z początkiem 1925 r. Łonczyński znowu powrócił do Warszawy, by 2 lutego w sali Klubu Urzędników Państwowych wygłosić odczyt o spirytyzmie i mesmeryzmie zawierający „cytaty z Biblii i dzieł naszych wieszczów […], a wszystko jak zwykle poplątane i pomieszane” (Wójcicki 1925: 24).
Jego aktywność podczas kolejnej dekady osłabła, lecz 19 i 20 września 1931 r. dał pokaz w warszawskim Podoficerskim Kasynie Garnizonowym przy ul. Królewskiej 2, a w dniach 24.04–5.05.1932 r. brał udział w bardzo uroczyście obchodzonym jubileuszu pogotowia ratunkowego. Z tej okazji prezydent m.st. Warszawy, Zygmunt Słomiński, otworzył wystawę w gmachu Klubu Urzędników Państwowych przy ul. Nowy Świat 67, na której jedną z głównych atrakcji stał się Gabinet Okultystyczny Wincentego Łonczyńskiego („Polska Zbrojna” 1932: 5).
Mimo otrzymywania podobnych zleceń wiodło mu się prawdopodobnie coraz gorzej, ponieważ w połowie lat 30. (mieszkający wówczas w Warszawie przy ul. Złotej 37) Łonczyński zaczął poszukiwać osób obdarzonych paranormalnymi zdolnościami („Kurier Warszawski”, wyd. wiecz., 1935: 18), a pod koniec 1935 r. myślał nawet o założeniu działalności handlowej i próbował znaleźć do niej wspólnika lub wspólniczkę z własnym wkładem finansowym w wysokości 800 zł („Kurier Warszawski” 1935: 28). W tym zapewne trudnym dla siebie roku ofiarował też pieniądze na Towarzystwo Uniwersytetu Robotniczego („Robotnik” 1935: 4). Należał bowiem do Polskiego Stowarzyszenia Etycznego, które Bolesław Limanowski założył w 1922 r., i darowizna ta była wyrazem hołdu dla zmarłego właśnie patrona.
W 1936 r. zetknął się Łonczyński z jasnowidzem Józefem Marcinkowskim, znanym pod pseudonimem Akhara Jussuf Mustafa. Marcinkowski wiele o nim słyszał i później wspominał: „Kiedy mi go przedstawiono, doznałem rozczarowania, które w miarę trwania tej znajomości wzrastało. Jedyną jego siłą jako hipnotyzera była niestety tylko czarna broda i krzaczaste brwi. Wiele razy próbował mnie uśpić i mu się nie udało, choć ja naprawdę chciałem być uśpiony. Nie miał talentu. Był ograniczony. Głos miał niemiły” (Akhara Jussuf Mustafa 1976: 231).
Łonczyński tymczasem chwytał się coraz bardziej ryzykownych eksperymentów, np. 29 czerwca 1939 r. podczas Ogrodu Zabaw pozwolił się, jako polski fakir, zakopać w ziemi na godzinę („Robotnik” 1939: 8). Dalsze jego losy – wojenne i ew. powojenne – trudno ustalić. Możliwe, iż jest on tożsamy z Wincentym Łączyńskim, więzionym podczas okupacji na Pawiaku i zamordowanym w nocy z 27 na 28 maja 1942 r. w Lesie Sękocińskim niedaleko Magdalenki.
Anna Mikołejko
Literatura: Akhara Jussuf Mustafa [pseud. Marcinkowskiego J.], 1976, Pamiętnik jasnowidza, Warszawa; „Kurier Płocki”, 1920, nr 138, s. 4; „Kurier Warszawski”, 1935, nr 300, s. 28; „Kurier Warszawski”, wyd. wiecz., 1935, nr 15, s. 18; „Nowiny Codzienne”, 1922, nr 21, s. 7; „Orędownik Ostrowski”, 1923, nr 22, s. 1; „Polska Zbrojna”, 1932, nr 112, s. 5; „Robotnik”, 1935, nr 40, s. 4; „Robotnik”, 1939, nr 179, s. 8; „Słowo Pomorskie”, 1923, nr 245, s. 5; Wójcicki B., 1925, Jak imć Pan Łonczyński brzęka ostrogami, „Rzeczy Ciekawe”, nr 3–4.
Słowa kluczowe: Rom Romano, Bolesław Wójcicki, Józef Marcinkowski, magnetyzm, sugestia, telepatia, hipnoza, spirytyzm, mediumizm